Do napisania tego tekstu zainspirował mnie (a wręcz inspiruje codziennie) producent pewnych telefonów, z którego pomysłami aktualnie się użeram.
Później, niezbyt gwałtowanie, nastała era komórek, przynosząc ze sobą szereg innowacji i usprawnień. Telefon można było nosić przy sobie, zeszyt zastąpić pamięcią elektroniczną (cytując stare reklamy: „można zapisać aż 20 numerów na karcie SIM”) i zaistniały SMSy.
Rozpoczynająca się wtedy era „smartfonów” przyniosła dobrą dziwną zmianę. Nagle ergonomia i funkcjonalność stały się mniej istotne niż wielkość ekranów i moc procesorów.
Od tego czasu miałem jeszcze Omnię (telefon z Windows Mobile, którego jedyną zaletą była gra w kulki), Xperię J (telefon, który wszystkie swoje zasoby poświęcał na wyświetlenie pulpitu na ekranie), Z1 (telefon z 4-rdzeniowym procesorem potrafiący zacinać się przy przewijaniu ekranu), S3 (telefon, który wymagał doinstalowania dialera innego producenta, żeby uzyskać podstawową użyteczność), xCover 2 (smartfon, w którym po zrobieniu kilku zdjęć wiecznie brakuje pamięci), 5s (telefon, który ze względu na konsumpcję baterii zasięgiem powoli zbliża się do RWT z pierwszego zdjęcia), P8 lite (telefon „antykontekstowy” – podsuwający zawsze taką opcję, której aktualnie nie potrzebuję).
Mamy rok 2016, a za wzór „nowoczesnego smartfona” podawany jest produkt, który:
- wymaga dedykowanej ładowarki (ignorując miliony jeśli nie miliardy istniejących już ładowarek microUSB)
- nie pozwala na podłączenie zwykłych słuchawek
- pozwala na niecały dzień aktywnego użytkowania
- wymaga minimum 4 ruchów by zacząć pisać odpowiedź na SMSa
- nie pozwala na dostosowanie menu podręcznego/skrótów do potrzeb użytkownika
- nie ma gniazda na kartę pamięci
- nie pozwala tak po prostu wgrać swojej muzyki
- jest tak delikatny, że do normalnego użytkowania trzeba dokupić mu pancerne etui i szybkę z hartowanego szkła
Czy waszym zdaniem tak właśnie powinna wyglądać ikona designu?